Chodziłam po całym domu. Może zostawił jakąś wiadomość? Albo po prostu poszedł do swojego domu. Wzięłam szybki prysznic i włożyłam świeże ubrania. Wzięłam telefon i zeszłam po schodach. Jeszcze raz rozejrzałam się po domu, tak dla pewności. Westchnęłam i założyłam buty. Chwyciłam telefon i wyparowałam z domu. Było dość chłodno. Wsadziłam ręce do kieszeni i szłam w kierunku Jasia domu. Rozglądałam się nerwowo, bo może był gdzieś w okolicy. Stanęłam pod jego domem i wzięłam wielki wdech. Przymknęłam oczy i powoli zaczęłam wydmuchiwać powietrzez ust. Weź się w garść-pomyślałam. Łatwo mówić. Nie wiedziałam co czeka mnie w środku, przecież ta lala była nieprzewidywalna. Podeszłam do drzwi i przymierzałam rękę,żeby zapukać, ale usłyszałam głośniejszy krzyk Jaśka. Przystawiłam ucho do drzwi, żeby lepiej cokolwiek usłyszeć, ale na moje nieszczęście Jasiek właśnie otworzył drzwi. Stanęłam jak wryta. Rzucił w moją stronę gniewnym spojrzeniem. Widziałam w jego oczach łzy. Otarł jedną z nich i poszedł gdzieś szybkim i zdecydowanym krokiem. Zajrzałam w głąb mieszkania i zauważyłam siedzącą Weronikę.
Delikatnie uchyliłam drzwi i weszłam do środka. Słyszałam tylko jej cichy płacz. Podeszłam do niej i ukucnęłam przed nią. Wyjęła twarz zza dłoni i popatrzyła na mnie. Jej twarz była spuchnięta od płaczu.
-Co się stało? -chwyciłam ją za kolana i spojrzałam jej w oczy. Wzięła telefon, który leżał tuż obok niej i podała mi go.
Nacisnęłam guziczek, a dzięki temu rozświetlił mi się ekran, na którym ujrzałam jakąś wiadomość. Spojrzałam na nadawcę. Od tata. Wiadomość brzmiała następująco: Skarbie, jest mi bardzo przykro. Wczoraj po południu zderzył się samochód z autobusem, w którym jechali Wasi dziadkowie. Dziadek zmarł na miejscu, a babcię przewieziono do szpitala. Zmarła dziś o 3 w nocy. Nie udało jej się uratować, miała krwotok wewnętrzny. Jeśli jesteś przy Janku, powiedz mu to. Pogrzeb za tydzień w LA. Trzymajcie się.. Zamurowało mnie. To było straszne. Spojrzałam na Werę, usiadłam koło niej i mocno przytuliłam. Wiem, jak to jest stracić kogoś w wypadku, bo sama straciłam kogoś bardzo bliskiego.
-Kochaliśmy ich. Byli dla nas jak rodzice. -cicho wyszeptała.
-Ja.. Ja wiem, zdaję sobie z tego sprawę..
-Znajdź Jaśka. Boję się o niego. Będzie się teraz obwiniał, ja to wiem.. -wzięła wdech i otarła łzy. -Ja zadzwonię po Roberta, jutro wylatujemy. Ty zajmij się Jankiem. -wstała i wybrała numer do swojego chłopaka. Ja natomiast postanowiłam poszukać Janka.
Po wyjściu z ich mieszkania zaczęłam iść na miasto. Pomyślałam, że może ukrywać się gdzieś w alejce, gdzie nikt go nie znajdzie. Po kilkunastu minutach go znalazłam. Podeszłam bliżej niego. Ujrzałam, że ma całe pozdzierane kostki. Przestraszyłam się, przecież to nie w jego stylu. Spojrzał na mnie wzrokiem "chcę zostać sam". Nie posłuchałam. Przytuliłam go z całej siły. Przez kilka minut nic się nie odzywaliśmy. W końcu spojrzałam mu w oczy.
-Zabiję tego kogoś, kto doprowadził do tej tragedii. -był wściekły. Mówił przez zaciśnięte zęby.
-Jasiek..
-Co Jasiek?! Wiesz, kurwa, jak ti jest stracić dwie nabliższe Ci osoby, bo jakiś palant nie umie prowadzić?!
-Ja.... -dobrze wiedziałam jak to jest. Sama tego doświadczyłam.
-Nie? No właśnie! Więc daj mi święty spokój.
-Jasiek! Ja wiem, że jest Ci ciężko, ale..
-Przepraszam. -usiadł na najwyższym schodku i klepnął w kolano. Podeszłam i usiadłam na nim. Janek mocno wtulił się w mój brzuch, a ja wsadziłam twarz w jego poczochrane włosy. -Po prostu nie mogę w to uwierzyć..
-Wiem.. -westchnęłam. -Chodźmy stąd.
-Okej. -wstaliśmy i zaczęliśmy iść. Janek chwycił mnie za rękę i splótł nasze palce. -Poleć ze mną do rodziców.
-Co? -zrobiłam wielkie oczy. -Ja?
-No, a ja? -Janek delikatnie uniósł kąciki ust, ale szybko mu opadły.
-No nie wiem..
-Nie chcę być sam.
-Nie będziesz. Będą Twoi rodzice, Wera..
-Ale ja chcę, żebyś była ze mną.. -Jasiek spuścił wzrok.
-Eh, zastanowię się.
-Dziękuję. -cmoknął mnie w polik. -Idziemy do mnie? -kiwnęłam głową.
Długo nie szliśmy. Po kilku minutach przepełnionych rozmową byliśmy u niego w domu. Weszliśmy do mieszkania i kierowaliśmy się do salonu. Nagle na kanapie ujrzałam postać. Puknęłam Janka i wskazałam na nią głową.
-Czego Ty tutaj chcesz?!
-O, nareszcie wróciliście. -oczywiście kto kto mógł być jak nie nasza Sylwia.
-Wynoś się stąd.
-Zwiałeś. -podeszła do niego i popatrzyła mu w oczy.
-Nie rozumiesz? Wypierdalaj! -chwyciłam go za rękę. Ten jednak mnie puścił. Zdziwiłam się.
-Jeszcze z Tobą nie skończyłam. -puściła mu oczko i zaczęła kierować sie w stronę wyjścia. -Pilnuj swojej lali. -rzuciła i wyszła.
Przestraszyłam się. Spojrzałam na Jaśka. Po jego wyrazie twarzy można było dostrzec,że również jest zaniepokojony. Przytulił mnie mocno i popatrzył mi w oczy.
-Nic Ci się nie stanie. Już ja się o to postaram. -pocałował mnie w czubek głowy. -Idę się przespać. -westchnął i poszedł na górę. Usiadłam na kanapie i włączyłam tv. Zaczęłam zastanawiać się nad słowami Sylwii. Pilnuj swojej lali. To nie brzmiało dobrze. Miałam nadzieję, że tylko tak powiedziała,bo nie wiedziała, co innego ma powiedzieć.
~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć słoneczka! Mamy 15 rozdział! :)
Mam nadzieję, że Wam się podoba! :) Jeśli tak to nie zapomnij zostawić po sobie śladu! :) To naprawdę motywuje! :)
Chcesz się ze mną skontaktować? Masz pytanie? Napisz! :) ASK.FM
oprócz tego można mnie spotkać na INSTAGRAMIE i FACEBOOKU (ale tylko jesli masz pilną sprawę, a nie chcesz, żeby widział to ktoś inny:) )
ROZDZIAŁU NIE BĘDZIE DO ŚRODY! :)
Do zobaczenia w następnym rozdziale! :)
Tak mi żal Jaśka. Stracił bardzo bliskie mu osoby. Mam nadzieję, że dziewczyna zgodzi się z nim pojechać na ten pogrzeb. Widać, iż on potrzebuje tego.
OdpowiedzUsuńI ta Sylwia mi na nerwy działa. Ciekawa jestem co miała na myśli mówiąc te słowa.
Pozdrawiam <3
Biedny Jasiek, tak strasznie mi go żal.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny.
Zapraszam do siebie!
http://cieplowsrodchlodu.blogspot.com/
już byłam :)
Usuńkocham Twojego bloga!:)