wtorek, 17 marca 2015

Rozdział 7.

      W domu siedział mój ojciec. Nigdy nikomu o tym nie mówiłam, ale mąż mojej mamy nie jest moim biologicznym tatą. Nie mówiłam, bo nie chciałam nikomu ot tak o tym powiedzieć. Zostawił mnie i mamę jak miałam cztery lata. Na początku było dobrze. Przychodził, zabierał mnie wszędzie. Był kochanym tatą. Jednak w końcu przestał przychodzić. Naobiecywał mi pełno rzeczy i zniknął bez śladu. Od tamtej pory go znienawidziłam. Pojawił się jakiś rok temu. Myślał, że co? Rzucę mu się w ramiona i powiem jak bardzo go kocham? Dla mnie już nie istniał. Moim tatą był Łukasz. Rzuciłam na niego gniewnym spojrzeniem.

-Czego tutaj szukasz?
-Sandra... Ale się zmieniłaś. -wstał i zaczął iść w moją stronę z otwartymi ramionami.
-Nie podchodź do mnie i mnie nie dotykaj.
-Ale..
-Nie chce cie widzieć, rozumiesz?! -nareszcie udało mi się to powiedzieć.
-Daj mi szansę..
-Nie. Wynoś się stąd. -podeszłam do babci i mocno ją przytuliłam. Długo nie mogłam pozbyć się go z domu. Na szczęście w samą porę wróciła mama i wygoniła go. Zaczekałam, aż minie wystarczająco dużo czasu i wyszłam z domu.
-Gdzie Ty idziesz? -wybiegła za mną mama i spojrzała na mnie zdziwiona.
-Ide się przejść. Wrócę na obiad.
      Zdenerwowana szłam przed siebie. Nie wiedziałam nawet gdzie. Byłam strasznie wściekła. Znalazłam ww parku wolną ławkę, na której od razu usiadłam. Skuliłam się i schowałam twarz w dłonie. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Wyjrzałam zza dłoni. To był Marcin. Patrzył na mnie z wielką troską.
-Stało się coś?
-Nie.
-Przecież widzę. -chciał mnie objąć, ale wstałam z ławki.
-Jak mówię, że nic się nie stało to się nie stało, zrozumiano?! -podniosłam głos. Miałam już dosyć wszystkiego. Nagle przyszła Paula.
-Ej, co to za krzyki?
-Nic, nie ważne. Zadzwonię wieczorem, pa. -cmoknęłam przyjaciółkę w polik i odeszłam.
      Długo chodziłam po mieście bez konkretnego celu. Zauważyłam podobnego chłopaka do Jaśka. Podeszłam bliżej, by się upewnić. Puknęłam go w ramie. Jednak się myliłam. To nie był Jaś. Przeprosiłam chłopaka i poszłam dalej. Chodziłam bez celu rozglądając się dookoła i myśląc nad wszystkim. Zastanawiałam się czy powiedzieć Jaśkowi o jego siostrze. Nagle z moich myśli wyrwał mnie właśnie on. Stanął przede mną. Był wściekły.
-O wilku mowa. -mruknęłam do siebie. On na szczęście tego nie usłyszał.
-Mogłaś mi powiedzieć. Dlaczego tego nie zrobiłaś, co?
-Ale o co ci chodzi?
-O moją siostre! -wykrzyczał to. Czułam na sobie wzrok innych ludzi.
-Chciałam, ale..
-Ale co?! Powinnaś była mi powiedzieć, rozumiesz?! -był wściekły, gdy widział tamtego Roberta, ale teraz przeszedł sam siebie. Zaczęłam się go bać. -To nie była, nie jest i nie będzie twoja sprawa. Gdy tylko Wera ci to powiedziała, trzeba było przyjść z tym do mnie, może bym coś zrobił, zatrzymał ją. A teraz? Teraz wszystko przepadło, zostałem sam! Straciłem siostrę, która była dla mnie niemalże jak matka! -usiadł na jednym ze schodków przy jakimś sklepie. Schował twarz w dłonie. Widziałam jak łza skapnęła mu na buta. Wiedziałam, że mogłam to zrobić. Nie miałam żadnego usprawiedliwienia.
-Masz mnie.. -powiedziałam bardzo cicho. Niestety, nie usłyszał mnie. Usiadłam koło niego. Długo siedzieliśmy w ciszy. Jasiek w końcu spojrzał na mnie. Wzrok był jakby mniej wściekły. Teraz już raczej załamany.
-Straciłem ją.. -spojrzałam na niego. Chciałam stamtąd uciec. Nienawidziłam pocieszać innych ludzi i mówić, że będzie dobrze. To nigdy się nie sprawdzało.
      Siedzieliśmy jeszcze chwilę. W pewnym momencie Jasiek wstał i zaczął gdzieś iść. Jego krok był szybki i pewny. Zaniepokoiłam się. Od razu za nim pobiegłam.
-Gdzie ty idziesz? -próbowałam go dogonić. Jednak na marne.
-Nie twoja sprawa. Zostaw mnie w spokoju.
Jak chciał tak zrobiłam. Wiedziałam, że musi ochłonąć. Zupełnie zapomniałam o tym, co rano wydarzyło się u mnie. Nie chciałam tego, ale naprawdę zależało mi na nim. Może nie tak, jak na chłopaku, ale jak na przyjacielu. Wróciłam do domu. Usiadłam wspólnie z rodzicami i babcią do obiadu. Pisałam do Jaśka SMS, jeden po drugim. Zero jakiegokolwiek odzewu. Zaczynałam się martwić. Po skończonym obiedzie pomogłam mamie sprzątać, a następnie zadzwoniłam do Jaśka. Niestety, nie odbierał. Postanowiłam pójść do niego do domu i sprawdzić co się dzieje.
      Chwilę później byłam na miejscu. Zapukałam do drzwi. Nikt nie otwierał. Nacisnęłam na klamkę. Drzwi były otwarte. Weszłam i zamknęłam je za sobą. Szukałam Jaśka po całym domu. Zobaczyłam go u niego w pokoju.
-Jezu, Jasiek, co Ty wyprawiasz?!

~~~~~~~~~~~~~~~~
witam w rozdziale 7! :) trochę się porobiło 8)
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał! Jeśli tak, nie zapomnij zostawić po sobie śladu! :) Wasze komentarze bardzo motywują! :)
Chcesz się ze mną skontaktować masz pytanie? Napisz! :) ASK.FM
MAM WAŻNĄ WIADOMOŚĆ! JESZCZE DZISIAJ NA BLOGU POJAWI SIĘ DLA WAS NIESPODZIANKA, KTÓRA SĄDZĘ,ŻE WAS USZCZĘŚLIWI! :)
do zobaczenia w następnym rozdziale, buziaki! :*

2 komentarze:

  1. Buziaki i dziekuje ze jesteś <3 taki talent i dopiero teraz go ujawniasz :c no cóż .... Czekam na niespodzianke ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś czułam, że tak będzie. Że Jasiek się wkurzy.
    Mam nadzieję, że on się nie pakuje i nie ma zamiaru jechać za swoją siostrą. Albo nie robi innej głupoty.

    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń